sowiogórska graveliada

Epicka Czwórka. Bielawa. 15.08.2018.


Czekałem na sowiogórską etapówkę zastanawiając się co "epickiego" nam zaserwują, no i się doczekałem... Frekwencja nie była duża, nawet mnie to cieszyło, skoro trasy będą wymagające, to lepiej nie będzie blokad na zjazdach...




Biuro i odbiór pakietów sprawnie... hmm organizatorem jest "kaczmarek"?? Myślałem, że "strefa". Start pierwszego etapu późno, a nawet bardzo bo o 11:00. Przy ostatnich upałach żadna frajda, na szczęście zachmurzyło się, pierwszy podjazd i ... zjazd, WOW bardzo przyjemny singielek w dół, będzie fajnie, turlamy się do singielka "A" w Srebrnej, to ten najłatwiejszy odcinek, dalej super podjazdówka i kolejny łatwy singielek "redline", dalej szutrami do mety. Niestety nogi powiedziały "jeb się, niech ręce teraz kręcą" i nie mogłem podjechać ostatnich kilku metrów, dawno tak nie miałem. Nie przejmuję się, stracę kilka minut, odrobi się na kolejnych etapach...


Resztę etapów spiszę w skrócie, bo okazało się, że to były w większości kserokopie szutrówek i tego jednego singla, więc mocno się pomyliłem z tym odrabianiem. Wielka Sowa to był najłatwiejszy wariant jaki można ułożyć, jak i każda następna trasa. Mordeczkę rozrywało od ziewania, a krzyż bolał od ciągłego leżenia na kierownicy na zjazdach. Oznakowanie było tak skromne, że w niektórych momentach zatrzymywałem się i rozglądałem, ślad jak był to często nieprecyzyjny. "Szczytem" było na ostatnim etapie podejście na grzbiet, gdzie trasa szła szutrówką poniżej, strzałka pokazywała prosto, to wszyscy jak barany w górę, śmiesznie.


Z epickością tu ktoś mocno przesadził. Etapy bardzo krótkie, nieciekawe z wieloma powtórzeniami, żółty szlak góra-dół znam już na pamięć. Co dziwne, ale pierwsza linia wzniesień jest siatką singli. Wydaje mi się, że każdy układający trasę powinien zaliczyć sąsiedzkie Trilogy, żeby zobaczyć jak prosty jest przepis na fajną trasę, w górę jakkolwiek, w dół tak aby trzeba było jechać wolno i bezpiecznie, a nie łamiąc kolejne rekordy prędkości. Lepiej byłoby zrobić dwa treściwe etapy 75-90km (dużo większy zasięg pętli) i jeden lżejszy kończący, niż takie "pitu-pitu". Tak, potwierdzam płakałem,... że jadę po wykastrowanej trasie. Cała reszta, czyli biuro, miasteczko zawodów (baloniada), makaron, toalety, bufety itd. to dla mnie margines, bo o wszystko dbam sam (wszystko co mi potrzebne mam ze sobą), ale tu było wszystko bez najmniejszych zastrzeżeń, nawet piwo można było dostać.
Co do bufetów, to co kątem oka zauważyłem, były skromne, czasami jedno-osobowe lub jeszcze nie przygotowane, lepiej ustawić jeden solidny z serwisem w połowie trasy, w końcu to jest trasa wytrzymałościowa, czołówka i tak ma kelnerów. 90% mojej oceny zawodów to trasa, może trochę więcej niż 90%, a tu trasa była nudna i miernie oznakowana, więc słabiutko.
Organizator zupełnie nie trafił w mój gust, może oczekiwania były zbyt wygórowane, może to etapówka dla rozpoczynających zabawę z górami. Jeszcze jeden sezon przerwy i wracam na Trilogy.
ES 

wyniki:
ES
Etap I   03:41:23 (15 open | 6 M3)
Etap II  03:29:57 (14 open | 6 M3)
Etap III 
03:55:32 (13 open | 6 M3)
Etap IV 
02:35:06 (14 open | 5 M3)
kl. generalna 13:41:59 (12 open | 5 M3)

PS. za to genialna sprawa... znalezienie mojego licznika na zjeździe z Wielkiej Sowy, dziękuję, a już był prawie kliknięty zakup nowoczesnego bajeru, a tak muszę się męczyć z tym wysłużonym staruszkiem :)