MTBCross Duathlon. Mosty k/ Suchedniowa. 29.01.2017.
W tym roku się nastawiałem na triathlon zimowy, ale jakoś nie po drodze mi na łyżwy. Fakt, że zdarzyło się wystartować bez przygotowania łyżwiarskiego i tak byłem jednym z najszybszych :) Z tym, że triathlon zrobił się bardzo oblegany i trasy coraz szybsze/krótsze. Cross duathlon już wcześniej mi chodził po głowie, ale wszędzie są to trasy sprinterskie na góra godzinę rywalizacji, za wyjątkiem tego świętokrzyskiego... Na mazowszu w ciągu dnia temperatury dodatnie i wiosna, a tu zima. Im Bliżej celu tym temperatura niższa, przywitało nas -6. Dobrze, e bieg pierwszy, nie zmarznę w wiosennym "outficie".
Dystans 8,5km+22km+6,5km oceniałem na co najmniej dwie godziny rywalizacji. Wystartowaliśmy razem z biegaczami na "dyszce", więc nie wiadomo z kim będzie walka, po za oczywiście Kacprem (Absolute Bike). Pierwszy bieg poszedł mi dobrze, bo dobiegając do mety/strefy zmian widziałem Kacpra. Przebieranki poszły całkiem nieźle, łyk napoju, który zostawiłem i ogień. Jak odrabiać to tylko na rowerze, pierwszy podjazd, długi i łagodny, ale już widziałem kilku zawodników.
Trasa rowerowa w połowie była nawet po leśnych ścieżkach, gdzie szybko dogoniłem i wyprzedzałem zawodników. Na szczęście! bo jakby cała trasa była jak druga połowa po autostradach leśnych, to by było trudniej odrobić. Odrobiłem półtorej minuty do Kacpra i byłem drugi. Szybka zmiana i na pierwszej prostej widzę Kacpra. Trzeba utrzymać tempo, to "dowiozę wynik", z biegaczem nie za walczę. Drugi bieg skrócony do około 5km, ale za to w po nieprzetartych ścieżkach i klasycznych "świętokrzyskich kurwidołkach". Spokojnie byleby nóg nie pogubić, do tego lekko irytująca sytuacja, kiedy jest zawodnik 300m przed tobą i nie możesz przyśpieszyć żeby go złapać. Na rowerze bym zaciągnął kilka razy korbą i bym go dopadł, widziałem, że mnie trzyma na odległość, a na sam koniec jeszcze przyśpieszył.
Bardzo dobry wyścig, naprawdę się mordowałem jak rzadko.
ES
----------------
Moja pierwsza tego typu impreza zaliczona.
8,5 km biegu, 22 roweru i 4,5 biegu na dobicie.
Nie wiedziałam czego po sobie się spodziewać, raczej zachowawczo i na sprawdzenie ale i tak umarłam i poczułam się jak dawno, dawno temu po dobrym maratonie.
Pierwszy etap biegu mieliśmy razem z biegaczami z tzw. dyszki. Dużo osób, idealna pogoda zimowa ze słoneczkiem i idziemy. Było super do momentu wywrotki na śliskiej szutrówce, rozwaliłam sobie na lodzie kolano i troszkę motywacja poszło na dół, nie wiem czemu nagle tak siły opadły i zaczęło mi się gorzej biec, może stres po upadki itp. Nawet na chwilkę przystanęłam ale na szczęście było już niedaleko mety gdzie czekała na nas zmiana na rower.
Jeszcze tylko podbieg strony do mety i do strefy zmian.
Przyznam się, iż do strefy już dreptałam i szłam, z premedytacją aby lekko odpocząć. Nawet usiadłam do zmiany butów, więc ścigant ze mnie słaby, wiem. Zmiana butów, rękawiczek i czapki, kask i czas na 22 km rowerowe. Ja to na rowerze odpoczywałam przez pierwsze parę minut, potem próbowałam depnąć ale jak się jedzie samemu, nikogo na horyzoncie nie widać to trudno depnąć. Trasa rowerowa super. Chwilami malownicze single, jakby zjazd i runka singielkiem koło strumienia. Pięknie biało, też ślisko na szutrówce ale bez upadku. Mogłam szybciej, wiem, ale nie wiedziałam czy potem dam radę ruszyć nogą na kolejny bieg. Było trochę dreptania z rowerem po kopnym śniegu – super trasa. Brawa na organizatorów!!!!. Zeszło się ponad godzinę, zaliczyłam wszystkie bufety z napojami i kolejna zmiana. Bieg na ostatnich kilometrach. Zmiana jak dla mnie z chwilą oddechu i lecę. Szło dobrze do momentu podbiegu po kopnym i sztywnym śniegu i kiedy zobaczyłam przed sobą idącego zawodnika. Wtedy i ja się zatrzymałam aby iść, tak wiem to przez głowę. I tak dreptałam pod górą i na płaskim bieg. Wyprzedziłam z trzy osoby i już na dół do mety pobiegło się dobrze. Na mecie już był Kamil, strzelił mi fotę w stylu umarlaka i koniec duathlonu. Zmęczyłam się dobrze, oj nie pamiętam już kiedy tak po zawodach się czułam. Bardzo fajna impreza, trasa, ludzie.
To była bardzo udana niedziela, za co dziękuję Organizatorom i proszę o więcej takich przygód. Mój pierwszy ale nie ostatni duathlon.
Pzdr Iza
WYNIKI:
ES 02:00:13 (2 M3)
CIENKA 02:50: (1 K3)
Dystans 8,5km+22km+6,5km oceniałem na co najmniej dwie godziny rywalizacji. Wystartowaliśmy razem z biegaczami na "dyszce", więc nie wiadomo z kim będzie walka, po za oczywiście Kacprem (Absolute Bike). Pierwszy bieg poszedł mi dobrze, bo dobiegając do mety/strefy zmian widziałem Kacpra. Przebieranki poszły całkiem nieźle, łyk napoju, który zostawiłem i ogień. Jak odrabiać to tylko na rowerze, pierwszy podjazd, długi i łagodny, ale już widziałem kilku zawodników.
G&A Gorzelec |
Trasa rowerowa w połowie była nawet po leśnych ścieżkach, gdzie szybko dogoniłem i wyprzedzałem zawodników. Na szczęście! bo jakby cała trasa była jak druga połowa po autostradach leśnych, to by było trudniej odrobić. Odrobiłem półtorej minuty do Kacpra i byłem drugi. Szybka zmiana i na pierwszej prostej widzę Kacpra. Trzeba utrzymać tempo, to "dowiozę wynik", z biegaczem nie za walczę. Drugi bieg skrócony do około 5km, ale za to w po nieprzetartych ścieżkach i klasycznych "świętokrzyskich kurwidołkach". Spokojnie byleby nóg nie pogubić, do tego lekko irytująca sytuacja, kiedy jest zawodnik 300m przed tobą i nie możesz przyśpieszyć żeby go złapać. Na rowerze bym zaciągnął kilka razy korbą i bym go dopadł, widziałem, że mnie trzyma na odległość, a na sam koniec jeszcze przyśpieszył.
Bardzo dobry wyścig, naprawdę się mordowałem jak rzadko.
ES
----------------
Moja pierwsza tego typu impreza zaliczona.
8,5 km biegu, 22 roweru i 4,5 biegu na dobicie.
Nie wiedziałam czego po sobie się spodziewać, raczej zachowawczo i na sprawdzenie ale i tak umarłam i poczułam się jak dawno, dawno temu po dobrym maratonie.
Pierwszy etap biegu mieliśmy razem z biegaczami z tzw. dyszki. Dużo osób, idealna pogoda zimowa ze słoneczkiem i idziemy. Było super do momentu wywrotki na śliskiej szutrówce, rozwaliłam sobie na lodzie kolano i troszkę motywacja poszło na dół, nie wiem czemu nagle tak siły opadły i zaczęło mi się gorzej biec, może stres po upadki itp. Nawet na chwilkę przystanęłam ale na szczęście było już niedaleko mety gdzie czekała na nas zmiana na rower.
Jeszcze tylko podbieg strony do mety i do strefy zmian.
Przyznam się, iż do strefy już dreptałam i szłam, z premedytacją aby lekko odpocząć. Nawet usiadłam do zmiany butów, więc ścigant ze mnie słaby, wiem. Zmiana butów, rękawiczek i czapki, kask i czas na 22 km rowerowe. Ja to na rowerze odpoczywałam przez pierwsze parę minut, potem próbowałam depnąć ale jak się jedzie samemu, nikogo na horyzoncie nie widać to trudno depnąć. Trasa rowerowa super. Chwilami malownicze single, jakby zjazd i runka singielkiem koło strumienia. Pięknie biało, też ślisko na szutrówce ale bez upadku. Mogłam szybciej, wiem, ale nie wiedziałam czy potem dam radę ruszyć nogą na kolejny bieg. Było trochę dreptania z rowerem po kopnym śniegu – super trasa. Brawa na organizatorów!!!!. Zeszło się ponad godzinę, zaliczyłam wszystkie bufety z napojami i kolejna zmiana. Bieg na ostatnich kilometrach. Zmiana jak dla mnie z chwilą oddechu i lecę. Szło dobrze do momentu podbiegu po kopnym i sztywnym śniegu i kiedy zobaczyłam przed sobą idącego zawodnika. Wtedy i ja się zatrzymałam aby iść, tak wiem to przez głowę. I tak dreptałam pod górą i na płaskim bieg. Wyprzedziłam z trzy osoby i już na dół do mety pobiegło się dobrze. Na mecie już był Kamil, strzelił mi fotę w stylu umarlaka i koniec duathlonu. Zmęczyłam się dobrze, oj nie pamiętam już kiedy tak po zawodach się czułam. Bardzo fajna impreza, trasa, ludzie.
To była bardzo udana niedziela, za co dziękuję Organizatorom i proszę o więcej takich przygód. Mój pierwszy ale nie ostatni duathlon.
Pzdr Iza
WYNIKI:
ES 02:00:13 (2 M3)
CIENKA 02:50: (1 K3)