Cyklokarpaty. Zakopane (JoyRide) 25.07.2015.
Nastawiliśmy się na fajny rowerowy weekend w miejscu, które nie do końca do nas przemawiało pod kątem eskapad rowerowych, ale weekend, starty w maratonie czy enduro, cała impreza JoyRide. Trzeba pojechać! Mając na uwadze dobrą bazę wypadową (odsyłam na MTBHostel.pl).
Pierwszy dzień miał być lekki po ścieżkach, Iza się klimatyzowała, czyli ciągłe stękanie i umieranie, więc ze ścieżek zmieniliśmy kierunek na ultra turystyczny... kończąc na Gubałówce... NIGDY WIĘCEJ!!! Przypomniał mi się Jarmak Europa, młodzież odsyłam do niedalekiej historii Warszawy. Potem zjazd Na Herendę, dalej do miasteczka JoyRide i powrót Drogą pod Reglami. Miało być krótko wyszło jak zwykle.
Pierwszy dzień miał być lekki po ścieżkach, Iza się klimatyzowała, czyli ciągłe stękanie i umieranie, więc ze ścieżek zmieniliśmy kierunek na ultra turystyczny... kończąc na Gubałówce... NIGDY WIĘCEJ!!! Przypomniał mi się Jarmak Europa, młodzież odsyłam do niedalekiej historii Warszawy. Potem zjazd Na Herendę, dalej do miasteczka JoyRide i powrót Drogą pod Reglami. Miało być krótko wyszło jak zwykle.
-----------------------------
Sobota to już maraton...
Na starcie tłumów się nie spodziewałem i tak też było, nie wiadomo kto z konkurencji na moim poziomie... widzę dwóch golonkowców i to ich zamierzam się trzymać. Start jak wszędzie... harty poszły, mistrzowie pierwszego podjazdu, na szczęście szeroko i da się jechać swoim tempem.
Czuję, że rowerek jednak nie idzie lekko pod górę, nie mniej, wiem że z górki będzie leciał. Charakter trasy podobny do Ligi Świętokrzyskiej, krótkie podjazdy i zjazdy. Czuję, że jestem gdzieś około 15 miejsca w całej czołowej grupie, ale nie napinam się, bo mi zjadą na Mega, a ja spuchnę.... Pierwszy zjazd i widzę, że koło bije, szprycha pękła... spokojnie, da rade jechać, nawet bez dwóch. Po pewnym czasie zauważam że koło mniej bije, dziwne. Jadę trochę na czuja, żeby nie zrobić ósemki z koła, nawet proste szutry jadę na odblokowanym, co kosztuje trochę więcej energii. Pomimo włączonego hamulca, widzę, że na zjazdach odjeżdżam i to nawet sporo.
Dokręcam na zjazdach, są dość łatwe, na drugiej pętli, widzę, że dopadłem młodszego zawodnika, bo martwi się z jakiej kategorii jestem, M3 i starsi raczej nie zadają takich pytań :) Uciekam mu na zjeździe i utrzymuję przewagę, aż do ostaniego podjazdu gdzie jednak mi ucieka, ja nie szarpię licząc trochę, że na ostatnim zjeździe jeszcze się spotkamy. Nie udało się.
Trasa technicznie może ciut trudniejsza na zjazdach niż w Kluszkowcach, ale jednak krótkie podajzdy, trochę mnie wymęczyły, żeby utrzymać się w rywalizacji. Trudność trasy na pewno nie powala na kolana, patrząc na czas poniżej 4h na ponad 70km. Tempo ogromne, podobne do tych właśnie z "Ligi". Coraz bardziej mi brak długich dystansów. Na mecie okazuje się że brakuje 3 szprych, wszystkie Sapimy straciły łepki. Mniejsza obsada ze względu na rozpoczynający się MTB Challenge i Bike Maraton pozwoliła mi wjechać na pudło. Dzięki. Gdyby było trochę więcej wyjeżdżenia powalczyłbym z Bogusiem o drugie miejsce open, ale sezon maratonowy dobrze zakończony :)
WYNIKI GIGA:
ES 3:55:15 (5 open | 3 M3)
-----------------------------
W niedzielę lekki rozjazd, niestety okolica jest ciężka do zaplanowania fajnej wycieczki. Coś tam ułożyłem, starając się jak najwięcej jechać "off the road". Tak naprawdę trzeba się tłuc asfaltami, nawet jak jest szutrówka to zmienia się za chwilę w asfalt. Myślałem, że to Beskid Śląski zrobił się już za bardzo zurbanizowany, ale po wizycie tutaj, jestem w szoku. tak naprawdę można pojeździć w okolicy Butorowego Wierchu, dalsza wycieczka to brak lasów i wszystko zabudowane lub trzeba naprawdę zrobić długaśną wycieczkę. Rozjazd wyszedł całkiem solidny na blisko 90km i 2200m.
-----------------------------
W Poniedziałek miała być Dolina Chochołowska na szybki trip, ale niestety pogoda pokrzyżowała plany i ja zrobiłem 20min.
ES
Miałem zrobić jakieś podsumowanie, ale... "żeby te minusy nie przysłoniły plusów", więc z mojej strony po dwóch edycjach Cyklokarpat, mogę powiedzieć że pogodę mają świetną, trasy są OK i dla każdego (golonkowcy mogą czasami ziewać), makaron na mecie jeden z lepszych jakie jadłem na zawodach, (ciepły, do wyboru sos zielony lub czerwony, mieso lub warzywa), miasteczko JoyRide powinno być na Harendzie, bo i tak turyści zostawiają dudki gdzie indziej, a tak trzeba się przemieszczać parę kilosów, a jak przyjeżdżasz ze znajomymi z innych dyscyplin MTB to już w ogóle tragedia, start przez i tak zakorkowane miasto to nieporozumienie, na pewno zawody Cyklokarpaty można śmigać, tylko dojazdy mamy fatalne na wschodnie lokalizacje, więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie dziękuję