CYKLOKARPATY. Kluszkowce 17.05.2015.
Wszystko całkiem nowe. Nowa impreza, nowy rower, joyride i inne. Pierwszy raz byłem na Joy Ride i impreza wygląda na całkiem fajną, niestety nie korzystałem ze wszystkich dobrodziejstw jakie oferowane były na festiwalu... praca. Nie mniej plan był wystartować w Cyklokarpatach.
Trasa zapowiadała się obiecująco. 88km i 3000m to musi zaboleć i ten straszny głód jazdy w górach :) Od początku jechało mi się całkiem dobrze, nowy rower cisnął lepiej niż ja, musiałem się trzymać mocno żeby mnie nie zostawił w tyle. Najpierw zrobiliśmy pętlę Hobby która, była najlepszym odcinkiem z całej trasy z jedynym dłuższym zjazdem. Dalej nie było tak ciekawie, sporo krótkich zrywów w górę i dół,
...aż do drugiego bufetu, gdzie był kolejny długi podjazd, w końcu wjechaliśmy na "plecy Gorców", po to żeby zacząć kolejny długi zjazd, znowu nietrudny, a po nim długi odcinek asfaltowy w kierunku przełęczy, wracamy na grzbiet i szutrowy zjazd z byczkami na trasie. Było blisko na zaliczenie wołowinki, zjeżdżając szybko szutrową drogą w lesie i wycinając zakręt prawie wbiłem się w grupę byczków stojących w poprzek drogi, ale duże koła mogą więcej :) Wybrałem tor najazdu "od zadu"najeżdżając trochę na zbocze traktując jak bandę, udało się ominąć chłopaków. To było jedno miejsce gdzie naprawdę "zawalczyłem z trasą". naprawdę, szkoda turlania się po asfaltach, blisko połowa dodatkowej pętli giga była po asfalcie, potem podjazd z powrotem do pętli MEGA
No i zaczęło się umieranko, ponieważ teraz po wjeździe na grzbiet było cały czas zdradziecko do góry małymi stromymi podjeździkami po kilkadziesiąt metrów. Dojechałem do jednego zawodnika, który umierał, poratowałem go batonem i dobrym słowem "już za 2 kilometry bufet", niestety nie było bufetu. Przegapiłem bufet? Dziwne 35km do mety bez bufetu? Na szczęście większa pojemność bukłaka pomogła i wystarczyło do końca, patrzę że już znajomy zjazd z pętli HOBBY gdzie kibicują mi Enduraki za wyprzedzanie na zakrętach.
Trasa super kondycyjna, mało techniczna, ale to może być uwarunkowane GPN, choć można nas było puścić po jakimś OS enduro, jednak mi brakowało choć jednego singla w dół. Nie mniej trasa fajna ze względu na ostry wpierdziel, jestem bardzo zadowolony z czasu, brakowało tchu i meczący kaszel na ostatnich 15km, bo tydzień z zapaleniem niewyleczonych zatok, chyba dopiero dziś kończą mnie męczyć. Inne ciekawostki, to późny start, bo 11 i jeszcze późniejsze dekoracje. Tak późne, że były po 18, potem niektórzy mają 400km do domu.
WYNIKI:
ES 5:01: (14 open | 9 M3)
ES 5:01: (14 open | 9 M3)