Był to ostatni sezon "cyklu golonkowego", więc chciałem go przejechać w całości, niezależnie od formy, warunków i sprzętu. Prawie się udało, za wyjątkiem Piwnicznej gdzie jakiś świński wirus mnie zmęczył prze potwornie i się wycofałem. Trasy niestety były powtórkami z lat ubiegłych, najczęściej giga jechało się na pętlach i coraz częściej po łatwiejszych szutrach. Szkoda, że nie udało się z przytupem zakończyć cyklu dając nam wyznawcom "piure MTB" chociaż kończącej Istebnej w ostrej rozgrywce, niestety opady, tylko jeszcze bardziej nam zabiły trasę, która została zmodyfikowana do łatwiejszego wariantu. Udało się powalczyć i zrobić wynik w M3 i drużynówce.
Od 2012 widzieliśmy, że ogień przygasa i że będziemy patrzeć jak w końcu zgaśnie to ognisko. Skończyło się "coś" co motywowało do treningu, co budowało więzi i działało trochę inaczej niż etapówki, właśnie pod kwestią społeczną. W etapówkach nie widzę takiego łącznika społecznego, bo to jest impreza jedna do roku, a w cyklu spotykasz się z ludźmi co kilka tygodni, utrzymuje się często kontakt jeszcze po zawodach, a czasami nawet znajomości zostawały na dłużej. W etapówce, po za faktem że przeważają obcokrajowcy, to jest to kilka dni z całego sezonu. Z doświadczenia wiem, że nie ma za dużo czasu na pogawędki, bo trzeba ogarnąć siebie i sprzęt, często jeszcze służyć pomocą. Ci regularni golonkowcy zostali osieroceni, ja się tak czuję.
Najważniejsze, że udało się zaliczyć kilka wypadów w góry, a w tym roku prym wiodły wyjazdy w zachodnią stronę, głównie okolice Stronie Śląskiego, jak nigdy Beskidy były okazjonalne. W przyszłym roku obiecuję, że pojedziemy w okolice Beskidu Niskiego, Pienin, Podhale.
Nie wiem gdzie będę startował w przyszłym sezonie, patrząc na regulaminy różnych zawodów górskich, gdzie starty są sektorowe, czyli wirtualna rywalizacja, często brak rozdzielonych dystansów, wyjątkiem chyba są Cykokarpaty i Liga Świętokrzyska. Na razie wychodzi, że będzie trzeba się zmęczyć na etapówkach. 2015 będzie sezonem w nowej rzeczywistości, cały czas śledzę informacje co, gdzie i kiedy, żeby nie kolidowało z zajętymi terminami. Zastanawiam się czy może odpuścić sobie wyścigi i pobawić się w enduro, ale to prawdziwe, czyli turystykę MTB, całodziennym turlaniem się po ścieżkach. Dla długodystansowca zawody enduro pachną nudą.
ES "sierota MTB Marathonu"