Świętokrzyski Maraton Etapowy. 15-18.08.2013. Łagów.
Pierwszy raz pojawiła się tego typu impreza w okolicach Kielc.
I etap to czasówka. trasa skierowana w pasmo Bielińskie. Na starcie staje około 35 osób, startujemy co pół minuty. Mam lekkiego stracha, że dla mnie może to być wypaczenie wyniku całej etapówki, więc nastawiam, się na ostrą jazdę od początku do końca. Cisnę mocno, potem mocniej. Niestety w połowie dystansu wykrzywiam hak, muszę poświęcić kilka sekund na naprostowanie, potem cisnę, udaje mi się minąć kila osób, na metę wpadam zadowolony, bo pojechałem na miarę swoich możliwości.
wynik etapu:
01:23:20 (5 open | 4 M2)
Od początku staram się trzymać czołówki, aby nie odpaść, na podjeździe szarpię do góry i na szczycie zauważam, że oderwaliśmy się od "grupy zasadniczej". Zostało nas pięciu, ale za chwile w terenie zrywają, się Ficek i Punk, dalej ja, Tomek i Damian, w terenie zostaję ja i Tomek, na zjazdach zostaję sam, Tomek dochodzi na łatwych odcinkach, płaskich i podjazdach. Niedługo dalej dołącza Michał (HP-BIKETIRES.PL), dalej jedziemy po ciekawszych odcinkach z maratonu w Daleszycach, przed metą wjeżdżamy we trójkę i będzie walka na kresce.
Staram się wyjść na dobrą pozycję w zakręcie, mija mnie Michał i Tomek, w przedostatnim ostrym zakręcie składam i czuję, że tylne koło traci przyczepność, szybka kontra i staję, ostatni nawrót i Michał już na kresce, Tomek wygrywa o pół długości roweru. Dzięki temu wynikowi wskakuję na 3 miejsce w klasyfikacji generalnej.
wynik etapu:
2:18:51 (5 open | 4 M2)
III etap to Pasmo Iwaniskie, to zapowiadany najłatwiejszy etap, krótki mało przewyższeń, mało odcinków technicznych. Nie mam gdzie wykorzystać atutów, muszę przejechać na przetrwanie. Trzymać się Mirka i Michała, aby mi nie odskoczyli. Plan jest, teraz trzeba go zrealizować, a to może nie być proste. Startujemy, sporo asfaltu w dół, Zdzichu wyprowadza na szpicy, potem ostry zakręt i lekka ścianka, odrywamy się. Jak zwykle zrywa się Ficek i Punk, w grupie pościgowej zostaję z Mirkiem i Michałem. Ciśniemy po szutrach i asfaltach, niestety sam daję tylko mocne zmiany, potem Michał pomaga, Mirek lubi się kryć. Za bufetem, doskakuje do naszej grupy Tomek, będzie ostra końcówka. W terenie łapię patyk na "zacnych kurwidołkach" i znowu wykrzywia mi hak, chwilę poświęcam, prostuję i staram się dogonić chłopaków, są kilka sekund przede mną. Jest kamienisty polny zjazd, tam doskakuję do grupy, ale się nie rozglądam i jadę za nimi, przelatujemy zakręt, zawracamy, zagapiłem się i pojechałem pod prąd, zamiast skręcić, znowu mi odskoczyli na kilka sekund. Wpadamy na asfalt, Michał i Mirek uciekają, Tomek potwierdza, że to ostatni asfalt, trzeba gonić, ale Tomek mówi, że nie da rady.
Trudno sam się zaginam, Mirka widzę na kilkadziesiąt metrów, ale nie jestem w stanie go dojść, nagle Tomek się zrywa, przy wjeździe na rynek Łagowa, pomylił zakręt. Niecała minuta za Michałem i pół za Mirkiem. Utrzymuję trzecie miejsce w generalce.
wynik etapu:
2:13:47 (5 open | 5 M2)
IV etap, połączony z maratonem cyklu rozgrywany był w Paśmie Jeleniowskim. Na starcie sporo zawodników, wieczorem opracowaliśmy taktykę, że Romek mi pomaga i na łatwych odcinkach się wiozę za nim. Start i od razu gówno, jakiś dzikus wyprzedzał bokiem drogi się wyłożył na dziurze przede mną i wszyscy odjechali... Zbieram się, mam lekką traumę, że nie dojdę nikogo z konkurentów, bo jedziemy szybko, doskakuję do jednej potem drugiej grupy, widzę niedaleko już Romka i Mirka, łapię ich. Wjeżdżamy w las i zaczynają się podjazdy.
"Ołowiane nogi", pierwszy podjazd i nie mam siły kręcić, Romek i Mirek mają wzorową kadencje, a ja wyciskam, ...dobra, zbieram się i staram rozkręcić więc odskakuję na górce, patrzę, że zostali, to spróbuję uciec. Zaczyna się kręcenie góra dół, nie widzę ich na nawrotach, to znaczy, że zostali. Dochodzę kolejnych zawodników Master, dobrze jadę, za pierwszym bufetem pojawia mi się Michał W. na horyzoncie, podprowadza, dobra to ja też złapię chwile oddech i podbiegnę ;) patrzę na napęd, znowu wykrzywiony hak, brakowało trzech najlżejszych przełożeń. Centruję go i gonię Michała, niestety nie mogę się do niego zbliżyć, ale wyprzedzam kolejnych Masterów. Drugi bufet, teraz trzeba przejechać pętlę czasówki, a potem finiszować. Niestety niedaleko za bufetem kończą się zapasy, niedobrze, upał coraz bardziej dokucza, łapię co się da od kogo się da na trasie strażak, dzieci z kubeczkami, ale to i tak za mało. Ostatni podjazd, okazuje się dość długi, a nie ma już ani jeden kropli w bidonie, dobra teraz to już chyba tylko zjazdy do mety. Obok mnie zawodnik Idea Bank, jedziemy już kilkanaście kilometrów obok siebie, na końcówce próbuje mnie zabić, najpierw na mostku mnie blokuje i prawie spadam z mostku, potem na przeprawie przez rzeczkę, staje tak na kładce, że się podnosi i blokuje, na koniec wykonuje półobrót z kopniakiem w moją kierownice. O nie!!! jest kilkaset metrów do mety, a mogę nie dojechać w jego obecności :) Uciekam, jeszcze krótka spinka, podjazd i meta.
wynik etapu:
04:19:50 (8 open | 4 M2)
W generalce niestety nie utrzymałem 3 miejsca.
ES