Co nas nie zabije to nas wzmocni

POWERADE VOLVO MTB Marathon. 10.08.2013. Korbielów



Po blisko miesięcznej przerwie od startów górskich, nadszedł czas na Korbielów. Fajna trasa z zeszłego roku w zapowiedzi nie została zmieniona, szkoda, bo trochę za krótka. Pogoda sprawdziła się według prognozy, od zmroku deszcze i ulewy, nawet z gradobiciem. Mało optymistycznie, jedyna nadzieja, że ostanie susze, twarda nawierzchnia nie będzie rozmyta.
Pierwszy podjazd to klasyka, klasyków, tu trzeba dobrze pociskać przez godzinę, solidny podjazd :)
Udaje mi się wdrapać w dobrym towarzystwie, jestem tuż za Sebastianem (ASE), Piotrkiem (Biketires) i sporo osób w zasięgu. Jest dobrze jak pierwszy podjazd wytrzymałem to dalej będzie lepiej, jestem już po rozgrzewce, to pociskam, teraz trasa robi się interwałowa i kamienista, to co mi odpowiada, zaczynam wyprzedzać, dojeżdżamy do Rysianki i tu jadę "po śladach", skromne oznakowanie nie wyprowadza mnie na kolejne, jadę tak jak pamiętam, przejeżdżam przez schronisko i jadę dalej, to sporo taśm, więc cisnę dalej dochodzę w zasięgu jeden, dwóch zawodników, po minięciu kolejnego schroniska, zatrzymujemy się i sprawdzamy, że coś jest nie tak, oznakowanie dobre, ale nie dla nas. To inne taśmy. Zawracamy, bluzgamy, wjeżdżamy na trasę i tu patrzę, ale jadę w ogonie giga, zaczynam wyprzedać, po kilku osobach dojechałem do Jarka, Izy, dalej cisnę, mijam kolejnych zawodników, tempo już nie maratonowe, przynajmniej trening będzie dobry. Doganiam Grześka Strażaka i myślę, że teraz to mogę pocisnąć, bo może jeszcze Jurka bym złapał, Ku mojemu zdziwieniu dojeżdżam do rozjazdu z limitem i zmuszony zjeżdżam w kierunku mety. Co za dziwna sprawa, przecież zostawiłem co najmniej 20 osób giga za sobą. Oby ten limit był sprawą jednej wpadki, bo sporo osób zrezygnuje ze startów na giga, kiedy nie będą mogli pokonać całej trasy.

ES

ślad>>>