POWERADE GARMIN MTB Marathon. Zawoja 01.09.2012.
Wedle wszystkich zapowiedzi z różnych pogodynek miała nam pogoda nie dopisać w dniu startu. Wieczór poprzedzający start jednak na nic takiego nie wskazywał, ale jednak rano pobudka, a za oknem buro i ciemno.
Pierwszy raz w tym sezonie taka pogoda i jak tu się ubrać? Po przewietrzeniu się, wiadomo, " na krótko" + cieplejsza potówka. Przed samym startem zaczyna mocniej padać, na szczęście nie wieje, więc nie będzie zimno jak już się ruszy.
Start i widzę, że dziś wszyscy bez szarpania jadą do góry. Pierwsze kilometry nie wróżą nic strasznego, pokonujemy kilometry bardzo sprawnie bo szutrówkach i krótkich odcinkach technicznych. Wspinamy się, jest gdzieś połowa trasy (ten odcinek pokonamy dwa razy), tu zaczynają się męki, widelec mi umarł, znaczy skurczył się i przestał pracować, za dużo błota dla niego, jest już zbyt mocno wyeksploatowany. Zjazdy robią się bardzo niebezpieczne, bo jestem mocno przechylony na przednią oś. Błotne zjazdy są niemal nie do pokonania w siodle, ale innym ze sprawniejszymi rowerami nie idzie wcale lepiej ,do tego gripy zaczęły się ślizgać.
Półmetek: rezygnacja z okularów, próba dopompowania widelca, ale ciśnienie jest ok, po prostu błoto go zapchało i nie będzie działał. Od tego momentu charakter trasy ulega zmianie, ścieżki robią się za strome na mielenie, trzeba "butować", w tej chwili mi to nie przeszkadza, podchodzę szybciej niż konkurencja, tu mogę zyskać w stosunku do zjazdów. Dodatkowa pętla giga była nieciekawa na te warunki, sporo stromych, ale krótkich odcinków zmuszało do podbiegów i wskakiwania na rower. Dalej waracaliśmy na wspólną trasę z mega, no i tu było pierwszy raz OK. Gdyby było sucho byłoby znowu niebezpiecznie wyprzedzając słabszych megowców.
No i to co było najlepsze z całej trasy to ostatni zjazd, fantastyczny, ale problem taki, że ze skurczonym sztywnym widelcem miałem straszny problem z kierowaniem.
Pierwsze wrażenie z trasy po dojechaniu na metę było takie, że trasa była zbyt stroma, przez co za dużo chodzenia, pogoda i sprzęt to potęgowały. Dziś już tak bardzo negatywnie tego nie odbieram, ale patrząc przez "obiektyw suchej trasy" byłoby jeszcze gorzej, ponieważ sporo wąskich odcinków powodowałoby niebezpieczne sytuacje przy wyprzedzaniu ze znacznie większymi prędkościami. Trasa jak dla mnie znowu za krótka, fajnie, że pojawił się w końcu limit czasowy. Liczę, że to da rozwój dystansowi giga :)
ES
Wyniki GIGA:
ES 05:13:34 ( 22 open | 9 M3 )
IZA 07:09:27 ( 6 open | 6 K3)
Wedle wszystkich zapowiedzi z różnych pogodynek miała nam pogoda nie dopisać w dniu startu. Wieczór poprzedzający start jednak na nic takiego nie wskazywał, ale jednak rano pobudka, a za oknem buro i ciemno.
Pierwszy raz w tym sezonie taka pogoda i jak tu się ubrać? Po przewietrzeniu się, wiadomo, " na krótko" + cieplejsza potówka. Przed samym startem zaczyna mocniej padać, na szczęście nie wieje, więc nie będzie zimno jak już się ruszy.
Start i widzę, że dziś wszyscy bez szarpania jadą do góry. Pierwsze kilometry nie wróżą nic strasznego, pokonujemy kilometry bardzo sprawnie bo szutrówkach i krótkich odcinkach technicznych. Wspinamy się, jest gdzieś połowa trasy (ten odcinek pokonamy dwa razy), tu zaczynają się męki, widelec mi umarł, znaczy skurczył się i przestał pracować, za dużo błota dla niego, jest już zbyt mocno wyeksploatowany. Zjazdy robią się bardzo niebezpieczne, bo jestem mocno przechylony na przednią oś. Błotne zjazdy są niemal nie do pokonania w siodle, ale innym ze sprawniejszymi rowerami nie idzie wcale lepiej ,do tego gripy zaczęły się ślizgać.
Półmetek: rezygnacja z okularów, próba dopompowania widelca, ale ciśnienie jest ok, po prostu błoto go zapchało i nie będzie działał. Od tego momentu charakter trasy ulega zmianie, ścieżki robią się za strome na mielenie, trzeba "butować", w tej chwili mi to nie przeszkadza, podchodzę szybciej niż konkurencja, tu mogę zyskać w stosunku do zjazdów. Dodatkowa pętla giga była nieciekawa na te warunki, sporo stromych, ale krótkich odcinków zmuszało do podbiegów i wskakiwania na rower. Dalej waracaliśmy na wspólną trasę z mega, no i tu było pierwszy raz OK. Gdyby było sucho byłoby znowu niebezpiecznie wyprzedzając słabszych megowców.
No i to co było najlepsze z całej trasy to ostatni zjazd, fantastyczny, ale problem taki, że ze skurczonym sztywnym widelcem miałem straszny problem z kierowaniem.
Pierwsze wrażenie z trasy po dojechaniu na metę było takie, że trasa była zbyt stroma, przez co za dużo chodzenia, pogoda i sprzęt to potęgowały. Dziś już tak bardzo negatywnie tego nie odbieram, ale patrząc przez "obiektyw suchej trasy" byłoby jeszcze gorzej, ponieważ sporo wąskich odcinków powodowałoby niebezpieczne sytuacje przy wyprzedzaniu ze znacznie większymi prędkościami. Trasa jak dla mnie znowu za krótka, fajnie, że pojawił się w końcu limit czasowy. Liczę, że to da rozwój dystansowi giga :)
ES
Wyniki GIGA:
ES 05:13:34 ( 22 open | 9 M3 )
IZA 07:09:27 ( 6 open | 6 K3)