Maraton Sielpia


MTB Cross Maraton Sielpia 17 czerwca 2012
Zostałam po raz kolejny miło zaskoczona przez Maziego i jego ekipę. Nie powinnam mieć żadnych wątpliwości, iż zostanie poprowadzona nudna czy tez mniej wymagająca trasa przez Cross Maraton. Można mieć 100% pewność, iż wybierając trasę master można się zmęczyć i fajnie pościgać czy tez pobawić.
Jak byliśmy w Nowinach na maratonie to chodziły już słuchy co może być w Sielpi. Nowe miejsce więc same niespodziani i niewiadoma. Ktoś tam wspomniał, iż będzie to bardzo szybki maraton, bo płasko. Jak dla mnie to nie dobra wiadomość. Nie lubię maratonów na kole, nie lubię jazdy jak nie mam  się czym zachwycać tylko z jęzorem mam pędzić. Nie jestem typowym ścigantem i takie maratony nie są dla mnie. Stad tez wybieram trasy górskie.
Mazi wspomniał , iż znalazł parę górek czy tez wzniesień, jak kto woli, i będzie gdzie się ujechać. Trzymałam  go za słowo i się nie zawiodłam.
Pojechaliśmy we trójkę, team Pruszyński. Wszyscy na master, bo jak by inaczej, ;).

Start był w Ośrodku Wypoczynkowym, jak się okazało był to cały kompleks ośrodków na jeziorkiem. Klimat bardzo wakacyjny, zwłaszcza iż pogoda bardzo letnia, upał. Zapach rybek ze smażalni, lody, gofry, czereśnie ( z którymi przesadziłam i cierpiałam wracając). Opalone ciała, dziewczyny w kostiumach, faceci z piwami, J.  Na szczęście po sobotnim meczu nie było już szału na flagi i takie tam narodowe akcesoria. Jednym słowem kolorowo i wakacyjnie, aż się odechciewało startować, tylko zakupić zimny napój, gazowany, może być pszeniczny, i iść poleżeć na plażę, hmmm, fajowo.

Nie daliśmy się lenistwu i ruszyliśmy przywdziać opływowe stroje do walki z czasem i terenem. Cel : szybko skończyć aby poleniuchować i zdążyć kupić czereśnie, zanim turyści wszystkie wyjedzą.
Trasa master, 70 km, rusza. Jest gorąco. W lesie czuć przyjemny chłód ale na otwartych przestrzeniach jest bardzo gorąco, termometr pokazuj2 min 28-mac 34 stopnie. Połączenie piachu, małych choinek  i słońca daje uczucie jakby powietrze stało i piekło, beeee. Trzeba bardzo uważać aby się nie odwodnić i cały czas pamiętać o piciu. Pierwsze 20 km to dojazd do terenu gdzie zaczyna się dziać. Góreczki, górki, niby płasko a jednak cały czas pod górę. Kręte singielki, zapomniane ścieżki, dziewicze dróżki, przejazd przez borówki, trawersy itp. Niespodziewane zakręty, trzeba być czujnym. Chwilami teren bardzo przypomina naszą Kampinoską Puszczę. Podobne podłoże, chwilami tak miękkie jakby się zapadało. Nie zabrakło piachu, całkiem jak w puszczy. Parę niezłych hałd piachu było. Jak to u Maziego przystało by tez przejazd przez rzeczkę. Sama przyjemność w taki skwar. Końcówka raczej delikatniejsza w górki, ale nie tak prosta jak początek.
Meta
Miało być lepiej czasowo, ale nie wyszło. Ważne ze było fajnie i głowa nie nawaliła. Na początku maratonu czułam nogi po Trophy, ale z czasem jazdy przeszło, albo zapomniałam. Nie byłam na pierwszej świeżości ale i tak uważam za udany start  a na pewno imprezę i niedzielę. Wszyscy wracaliśmy z nagrodami. Ja za drugie miejsce, Tomasz za trzecie a Artur z losowania.

Kolejny udany maraton za nami.

Teraz czas na Karpacz.

Pzdr
Iza