"im dalej w las... tym więcej błota"


BESKIDY MTB TROPHY. Istebna 07-10.06.2012.

DZIEŃ 1 - Skrzyczne
Dojechaliśmy około północy, rano zajęliśmy się ostatnimi przygotowaniami do startu. Pogoda była wyśmienita, ciepło i sucho. Na starcie miłe zaskoczenie start z pierwszego sektora. Sama trasa była dość "nieciekawa" bardzo dużo asfaltów i szutrów, ale na rozgrzewkę do głównego koncertu w sam raz. Postanowiłem od początku nie szarpać, tylko jechać swoje, to początek zabawy, a umrzeć na choć jednym etapie to spora strata której można nie odrobić. Podjazd pod Skrzyczne bardzo rozczarował, bo większości był asfaltowy.
wyniki:
ES 
03:48:38 ( 70 open | 28 M3)
IZA 04:51:41 (15 open | 9 K3)

DZIEŃ 2 - Javorovy

Rozpoczynamy ściganie. Pogoda dobra na rywalizację, trochę chłodniej. Etap zapowiadany 79km, sporo technicznych odcinków w tym zjazd z Javorovego, wydawało się, że będzie to "królewski etap". Pierwsze 10km to dojazd asfaltowy, pierwszy raz zdarzyło mi się jechać w końcówce na starcie, więc pewną część jechałem z Izą. Po tym odcinku asfaltowym rozpoczęliśmy dość łagodny, ale długi podjazd, można było szybko odrobić straty i znaleźć swoje miejsce w stawce. Trasa była dość łatwa, jedynie zjazd z Javorowego trochę nas spowolnił, cały do zjechania, jakoś sprzed kilku lat pamiętałem go jako "hardcore nie do pokonania", dalej jeszcze zaliczyliśmy jeszcze jeden fajny singiel w dół. Trasa w porównaniu z wcześniejszym etapem znacznie podniosła poprzeczkę, ale to jeszcze nie to z czego słynie Trophy, a do etapu królewskiego sporo brakuje, same przewyższenia i dystans to za mało do takiej oceny.
wyniki:
ES 05:12:57 (61 open | 20 M3)
IZA   07:13:21 (18 open | 10 K3)
DZIEŃ 3 - Rysianka

Na ten dzień już było wiadomo, że lekko nie będzie, pogoda miała się psuć w ciagu dnia, trasa już wiadomo było, że będzie trudniejsza. Organizatorzy mówili że etap będzie królewski ze względu na mocno techniczne m.in. odcinki w okolicach Rysianki. Trasa naprawdę fajna, pogoda dopisała i w okolicy Rysianki zaczęło padać. W końcu mamy Trophy :) Niestety przy zjeździe z Rysianki  (głównym punkcie dnia) zauważyłem, że widelec nie działa i muszę wszystkie nierówności wybierać rękami i nogami, to bolało. Zaliczyłem chyba 4 upadki, 2 razy wyrzuciło mnie z trasy, no i raz wygiąłem hak przerzutki zawadzając o drzewo lub skałę. Po dojechaniu do asfaltu i bufetu w Żabnicy, byłem szczęśliwy że to koniec. Dalej było w dół do Węgierskiej Górki, niestety na tym zjeździe wepchnął mi się autokar i blokował, nie dało się też wyprzedzić. Dopiero na przejeździe kolejowym udało się go przeskoczyć, ale parę ładnych sekund straciłem i sił też bo zamiast spokojnie jechać musiałem hamować. Uphill z Węgierskiej Górki znam z wycieczek zeszłorocznych, wiedziałem, że będzie asfalt a dalej zmieni się szutrówkę, której ulewa nie ruszy i trzeba jechać ile fabryka dała. Trzeba odrobić to co się straciło na zjeździe. Czy to był etap królewski? Widelec udało się przeserwisować wieczorem i szczęśliwy mogłem obejrzeć meczyk.
wyniki:
ES 04:40:16 (84 open | 32 M3)
IZA 06:15:42 (15 open | 9 K3)

DZIEŃ 4- Wielka Racza


Jakoś od początku wydawało mi się, że (S)Racza może być królewskim etapem, od 2009 zawsze najbardziej sponiewierała mnie i nie tylko mnie. Start w całkiem przyjemnej pogodzie. Trasa została trochę zmodyfikowana i dojazd do Rycerki był łatwiejszym szutrem i asfaltem niż planowano, szkoda, bo tamten kultowy zjazd jest zajebisty, kręty i szybki. W Rycerce 2 bufet gdzie trzeba było uzupełnić zpasy, bo kolejny za 30km (to mogło oznaczać nawet 3h). Uphill na Przegibek również znałem z ubiegłego roku, kiedy to przez przypadek odkryłem super szutrówkę, której nie ma na mapach. wspinaczka była przyjemnością, (bardzo widokowy podjazd) ale słońce zaczęło znikać ustępując miejsca chmurom i oparom. Na Przegibku ostatnia myśl : oby zdążyć do Raczy przed deszczem, bo z Przegibka jest techniczny odcinek, żeby nie prowadzić roweru. I wtedy ściana deszczu,. Będzie bardzo ciężko, a to początek, na szczęście jechało się trawersem osłaniającym od wiatru, na chwilę przestało padać, dojeżdżając do Raczy, znowu zaczęło lać, a rower zmienił się w błotny, przednia przerzutka zablokowała się i trzeba było ją "z piętki ustawiać". Na 3 buefecie mały popas i jazda dalej. Teraz to już kilka niestrasznych podjazdów, łatwych zjazdów i do mety. To był "królewski etap". Kolejne Trophy zdobyte :) Miałem zmieścić się w 20 godzinach i zrobić wynik co najmniej taki jak rok wcześniej, prawie się udało, ale i tak jestem bardzo zadowolony, wyjazd się udał, forma słabsza, a konkurencja mocniejsza.

wyniki:
ES 05:28:28 (64 open | 22 M3)
IZA 07:35:19 (16 open | 9 K3)

wyniki klasyfikacji generalnej:
ES  19:10:19 (64 open | 23 M3)
IZA 25:56:04 (13 open | 9 K3)