Zbieram się do
relacji i jakoś nie mam serca zacząć, a to dlatego, iż to nie koniec odwiedzin
na ten rok tej przyjaznej krainy. Jeszcze przede mną jeden wyjazd i już zliczam
do niego dni. Zwłaszcza, iż wiem, że na kolejnym, z końcem marca, pogoda już będzie
bajeczna. Powróćmy jednak do wyjazdu pierwszego, który był bardzo ważny .
Dzień 2, niedziela: Jezioro Vrańsko
Premierowy i debiutowy wyjazd Bike-Taxi oraz sprawdzenie
„nowego” samochodu. Nie da się ukryć, nerwy i stres były, przynajmniej ja przez
większą cześć podróży „zjadałam” usta.
Była to pierwsza wyprawa, wycieczka naszego pomysłu i to od razu
zagraniczna i tak daleka. Teraz już
spokojnie mogę powiedzieć: udana. Idealne warunki do rowerowania. Nie jest to
nasz pierwszy wyjazd kiedy, między innymi, pogoda dopisuje (czynnik przy rowerze
najważniejszy)… i możemy spokojnie powiedzieć: iż pogodę także gwarantujemy :)
Polska żegnała nas nie za piękną pogodą, jakby nie chciała
nas pościć, jednaj nie daliśmy się. Wiało, podało, chwilami, zwłaszcza przy
pakowaniu lało. Oj nie fajnie. W takich warunkach opuszczaliśmy Mazowsze a
potem Polskę. Bałam się o rowery na dachu. Była noc i strasznie wiało. Samochód
miał 6 rowerów na dachu i opór zrobił się znaczny. Czuć było uderzenia wiatru i
chwilami kontrowanie przy przeciągach było niezbędne. Nowe bagażniki jak i
belki, obce rowery nie dawały mi spokoju. Jednak sprzęt zdał egzamin i to od
razu w najcięższych warunkach. To samo nas spotkało już w Chorwacji, kiedy
miedzy górami były znaczne przeciągi. Wszystko trzymało się jak należy, pełny
profesjonalizm sprzętu. Polecam.
Bezpiecznie, po około 16 godzinach dojechaliśmy na miejsce.
Była jeszcze chwilką aby na rozprostowanie nóg udać się na krótką przejażdżkę
przed zachodem słońca.
Nóżki rozprostowanie i czas się udać na zasłużony odpoczynek
po długiej podróży. Przed nami ładnych
parę dni długiego pedałowania.
Dzień 2, niedziela: Jezioro Vrańsko
Jedna z moich ulubionych tras. Armand nas poprowadził terenem, co nie
jest łatwe, istny labirynt ścieżek między gajami oliwnymi. Gdzie nie gdzie były
jeszcze ślady śniegu, po ostatnim zaskoczeniu zimy. Trasa jak zawsze urocza,
jezioro, szuterek, podjazdy, zjazdy- szybkie. Widoczki i mordka uśmiechnięta.
Trasa jest fajna w dwie strony. Co można wykorzystać na dwa dni. Zero nudów.
Powrót także w większości po szuterku, który jest równoległy do asfaltu,
zresztą tez polecanego, super jakości. Wycieczka wychodzi około 100 km i duże
zadowolenie. Pierwszy dzień udany i ciągle nie mogę uwierzyć, iż tu wróciłam i
to z realizacją takiego marzenia. Przywieść innych w miejsce które jest godne
polecenia. Szkoda tylko, iż tak dużo osób woli szosówki. Takie tereny, których
u nas nie ma i ich nie wykorzystać, ale wiadomo, każdy lubi co innego.
Jedzonko i planowanie kolejnego dni.
IZA
IZA
Dojechaliśmy w sobotnie popołudnie, a dzień pomimo że bardzo
wietrzny był piękny, słoneczny,
termometr wskazywał miejscami +20. Na ten dzień po długiej podróży
postanowiliśmy zwiedzić okolicę, czyli miasteczko i górkę XC. Kilka godzin zwiedzania i zasnąłem, kolacja i
przed dwudziestą padłem.
Po 12 godzinach snu,
poranek nie był tak piękny i na niebie chmury zapowiadały, że coś może
nas zmoczyć do tego ten silny wiatr. Terenowcy jadą dookoła Jeziora Vransko,
szosowcy kierują się na południe. My (terenowcy) od początku do końca jeziora
jeździmy pofałdowanymi szutrami, w kierunku północnym zboczem gór i tu jest
naprawdę fajnie, bo jesteśmy osłonięci od wiatru. Na horyzoncie po drugiej
stronie jeziora widzimy ulewę i martwi nas czy nie spotkamy się jej po drodze.
Na szczęście nie. W końcówce czekała nas jazda bocznymi asfaltami i wspinaczka
pod kościółek w Tribun i jazda promenadą w tym poszukiwanie czynnego sklepu, niestety
w niedzielę wieczorem bez powodzenia.
ES
Dzień 1: 1:00 / 15km
Dzień 1: 1:00 / 15km
Dzień 2: 4:30 / 95km