Wigilia torowa

 Ot czapy wybrałem się na tor, żeby sprawdzić jak się człowiek ściga na welodromie.
Pierwszy raz w tym sezonie na torze, więc pierwsze kółka były szokiem, na wąskich oponkach, ostrym kole, ale po kilkunastu minutach i zmianie ustawień siodełka zaczęło się w miarę przyjemnie jechać. Iza dziś ma regenerację, więc tylko kibicuje, a później otrzymuje rolę sekundanta.
 Start na 500m szok, z miejsca się nie mogę ruszyć, do pierwszego łuku jechałem chyba godzinę. Za chwilę już jest ok, jadę odpowiednim tempem. Złudzenie, nawet się nie zdążyłem rozpędzić i koniec! Dopiero 10-ty czas, pomimo że zwyciężyłem z przeciwnikiem.

 Start na 2000m już znacznie lepiej, było już wyczucie jak się spiąć i rozpędzić. Iza, która mierzyła czas, powiedziała, że wyglądało jakbym za mocno poszedł, ale było OK, może sekundowe zachwianie, na 5 czy 6 okrążeniu. No i tu czas zupełnie lepszy bo 4 czas i chyba taka sama strata jak na krótszym dystansie. Był jeszcze pomysł startu wspólnego na 20 lub 30 okrążeń, ale nie było chętnego do liczenia :) Jeden z kolegów przygotował wigilijny poczęstunek, więc zrobiło się bardzo przyjemnie. Poszła też plotka żeby organizować takie imprezy cyklicznie dla amatorów.
 ES

wyniki >>