Majówka Kłodzka cz.2 - Rozjazd

Rozjazd po maratonie
Start na rynku
 Umówieni o 10:00 na rynku zmuszeni jesteśmy do startu prawie godzinę wcześniej i jazdę krajówką. W nocy padało, więc bardzo rześko od rana. Chwilka pogadanek i ruszamy według planu Jurka. Najpierw Bila Voda i dalej czerwonym szlakiem pieszym do granicy i wzdłuż. Dalej podjazdy lub wdrapywanie się do góry. Zaczyna się rozpogadzać i dzień się robi bardzo słoneczny.

Straż Graniczna
 Podjeżdżając na Górę Borówkową zostajemy zatrzymani przez wystrzał z "dwfuntówki" austriackiego patrol. SZOK. Panowie przeszukują nas i bagaże, sprawdzają czy mamy jakieś "cigaretez i sznaps" do oclenia. Wyjątkowo, nie tym razem :) Na szczycie piknik, różni grajkowie, prosię na ognisku, stragany. Na jednym udało się zakupić zrobiony na tę okazję likier borówkowy. Czesi lubią świętować.


Dopiero drugiego dnia miała okazję do tego zjazdu

 Następnie zaliczamy maratonowy zjazd, stromy i wertepiasty. Wszyscy radzą sobie dobrze, bardziej asekuracyjnie niż na wyścigu. Mnie coś wystrzeliło spod koła lub o coś zawadziłem i skrzywiłem blat, zawadzając i szlifująć karbon :( Nie da się jechać bo korba się nie kręci, więc prostuję zębatkę na słupku granicznym, jednak w schengen do czegoś się przydają. Dalej kontynuujemy zjazd z foto relacją (link na dole).
 Po technicznej sekcji powoli zaczynamy zawracać, jedziemy już szuterkami, na jednym łatwym Jarka rzuciło i zaliczył nieciekawie wyglądającą wywrotkę. Jurek odjechał. Pozbieraliśmy Jarka i do Złotego Stoku.
 Ze Złotego udało się zleźć ładniejszy powrót na kwaterę.
 Piękna pogoda, chwilę dłubię przy rowerach, co tu teraz robić, to dopiero połowa dnia. Jedziemy do Kłodzka. 
ES
Wycieczka około 3h i 42km, trochę przewyższeń, sporo atrakcji i dobre towarzystwo. Idealny rozjazd.

Druga cześć dnia to Kłodzko i zwiedzanie twierdzy

Żołnierz któregoś tam oddziału Artylerii Pruskiej
 Wielki fartem nam się trafiło i udało się wejść na zwiedzenia tuż przed 17 i dołączyć biegiem do ostatniej grupy zwiedzającej tunele minerskie. Chyba 16pln za komplet zwiedzania. Warto.

 Pozwiedzaliśmy dwie godzinki, zmarzliśmy i wygłodnieliśmy straszliwie, a głównie naszym celem było odwiedzenie Kłodzka w celach gastronomicznych. Nie wymyślnie poszliśmy do pierwszej jadłodajni jaką widzieliśmy. Pizzeria, ale nie tylko, bo spagetti i hamburgery były dobre. Przy okazji nie poznaliśmy Kasi i Bartka przy sąsiednim stoliku. Wieczorem oczywiście złociste regeneracyjne :)

foty>>