Weekend w Beskidach

W sobotę o świcie wyjechaliśmy z Jurkiem (KAZOORA.PL) do dobrze znanego Caritasu w Zakrzowie. Po pierwszej połowie podróży w śnieżycy nie byliśmy w zbyt optymistycznych humorach, ale po dojeździe pogoda była wręcz wyśmienita, szybko się ogarnęliśmy i około południa wyruszyliśmy kawałek terenem przez Maków Podhalański do Zawoi, a tam Jurek wybrał opcję terenową i atak na Police. Był bardziej przygotowany do jazdy terenowej i mi uciekł. W czasie podjazdu zaczął padać śnieg i postanowiłem się wycofać. Za krótką chwilę już jechałem w deszczu, śniegu i gradzie na zmianę. Skontaktowałem się z Jurkiem że uciekamy na kwaterę na własną rękę. Dawno tak nie zmarzłem. Na kwaterze wyżerka, odpoczynek i odsypianie nieprzespanej ostatniej nocy. Podsumowywując to zlekceważyliśmy prognozę, bo się sprawdziła w 100%.

Drugiego dnia poranek przywitał nas mrozem i kilkucentymetrową białą pokrywą. "Widoki styczniowe". Około jedenastej zdecydowaliśmy się na wyjazd i atak na "krowską". Jechaliśmy bardzo dobrym tempem do Zawoi gdzie odbiliśmy na szutrówkę (stokówka), ale za niedługo wróciliśmy na asfalt jednak śnieg i lód jeszcze zalegał, a narciarze dobrze się bawili na stoku. Dokręciliśmy dystans do 110km. Jurek złapał kapcia w FOSSie na równym asfalcie :) Znowu wyżerka i wyjazd do Tych po odbiór Izy.