moje własne Trophy

Długi weekend czerwcowy


W tym roku zupełnie odpuściliśmy sobie wyścig Beskidy MTB Trophy z różnych względów, głównie ekonomicznych.
Postanowiliśmy, że zrobimy sobie wakacje. Ja miałem zamysł na długie dystanse, rano wyjście i powrót wieczorem. Iza nie tryskała szczęściem na mój pomysł, tym bardziej, że chmury deszczowe mają krążąć przez weekend po okolicy.

Dzień pierwszy wyjeżdżamy prawie punktualnie, bo tylko 20 minut po dziewiątej, co daje niezły wynik, jak dojechaliśmy po północy na kwaterę. Plan był taki, aby pojechać czerwony od Raczy do Rycerzowej, więc żeby nie kombinować wymyśliłem, że zmęczymy graniczny od Zwardonia do Wielkiej Raczy i dalej na Rycerzową. Startujemy, omijamy Ochodzitą i kierujemy się do Zwardonia. W sumie przez większą część trasy to wspinaczka z chwilowymi odpoczynkami zjazdowymi. Jest gorąco, więc przystanków trzeba robić więcej niż zaplanowane. Od Wielkiej Raczy zaczynamy śmigać, to jedna z fajniejszych ścieżek w okolicy i zarazem dość długa. Z Rycerzowej na północ! Przystanek w sklepie w Ujsołach, tam pada decyzja aby trochę ściąć przewyższenia i trochę skrócić, a to co na skróty zawsze wychodzi podwójnie. Wspinając się w górę w kierunku Hali Lipowskiej, zaczęło kropić i trzeba był skapitulować, bo krople coraz bardziej się zagęszczały. Wracając do Ujsoł deszcz ustąpił, ale już obraliśmy kierunek asfaltowy do Rajczy, a tam padł pomysł, żeby sforsować jedną górę i dalej już z górki do domu :) Niestety droga się skończyła i kolejny skrót okazał się nietrafiony.

dystans: 108km / 8,5h
ślad>>>
------------


Drugi dzień miał być lżejszy niż pierwszy, krótszy, widokowy itp. Ściemniać umiem :)
Na początek znany na pamięć wjazd na Stożek i już nas łapie deszcz po 5minutach od wyjazdu. Decyzja jest taka, że jakby zbliżał się kryzys termiczny, znaczy, że kogoś przemoczy i zacznie się robić zimno, to natychmiastowy odwrót, ale po kolejnych 5 minutach wyjeżdżamy spod chmury i robi się ciepło. Z Wielkiego Stożka śmigamy na Czantorie. Tuż przed kolejny deszcz, musimy przeczekać. Z Czantorii zaliczyliśmy zjazd niebieskim szlakiem, jednym słowem ogień zaczyna się niepozornie singielek trochę zarośnięty, trochę techniczny, a potem ściana w dół i spalone hamulce. Szkoda, że mi w tym momencie nawalił licznik, pewnie przez za szybką zmianę ciśnienia :) Nie robimy przerwy, kierujemy się do Szczyrku przez Smrekowiec i dalej na singielek czerwony, który miał nas podprowadzić pod Klimczok, ale skracamy, rewelacyjnym dzikim singlem z Kotarza. Zapomniana ścieżka rzez gospodarstwo, ale ktoś przed nami tamtędy przejechał, bo były ślady hamowania przed zakrętami :) Przerwa i ostatni kiler dzisiejszego dnia, czyli uphill na Skrzyczne po nartostradzie,a miało być łagodniejszą drogą objazdową, ale jakoś tak wyszło. Tylko 6km, tylko godzinka i jesteśmy na szczycie. Dalej klasyka, obłędnygrzbietowy zielony szlak w kierunku Baraniej Góry, ale my odbijamy wcześniej na znaną szutrówkę poniżej granicy Parku. Tam wpadamy na znajomą postać, sąsiad, który od tygodnia jest w Istebnej. Jedziemy dalej na kwaterę razem, umawiamy się na lekką "czeską rundę".

dystans: około 90km / 9h
ślad>>>
------------


Trzeciego dnia trochę się opóźniliśmy z wyjazdem. Rozpoczynamy od klasycznego uphillu na Kubalonkę, a z tamtąd jedziemy na Wielki Stożek i zajebistym odcinkiem na czeską stronę (żółty szlak), dojeżdżamy do czerwonego szlaku, ciągnie się grzbietem, ale tu było turystów. Dalej przejeżdżamy przez drogę krajową i zaczynamy długi uphill w okolicy Ostrego. Zaczynamy kierować się w stronę domu, bo zaczyna brakować prowiantu, sobota po południu, to trudno będzie zdobyć jedzenie. Dojeżdżamy do Mosty u Jablunkova, a stamtąd to tylko ostatni podjazd i jesteśmy po Polskiej stronie, a nawet prawie w domu. W tym miejsu udało mi się zaliczyć chyba najbardziej stromy podjazd, około 30%. Dalej już kurs obrany na "dom".

dystans: 75km / 6,5h
ślad>>>
------------


W niedzielę, pogoda nie jest przyjazna, jest zimniej i chmury krążą bardziej deszczowe. Trasa zaplanowana, na krótką pętlę, bez niczego ciekawego, oby się poturlać jeszcze ostatniego dnia. Wyszło na 40km około 1500m przewyższeń, więc całkiem solidna pętelka :)

dystans: 41km / 4h

To już ostatnia czerwcówka w Istebnej, następna gdzieś dalej, w nowych okolicznościach przyrody.

ES
pełna galeria zdjęć >>>